Wiejskamiejskość
Z każdym rokiem obserwuję coraz silniejszy pęd ludzi z miasta do zmiany. Porzucenia miejskiego życia dla zrealizowania swojego marzenia o sielskim życiu na własnym wiejskim kawałku ziemi. Na pewno oprócz rozmarzonej wizji leżakowania na hamaku wśród bujnej zieleni i śpiewu ptaków rozważane są również bardziej przyziemne sprawy, lecz bardzo ważne – jak się utrzymać?
Ale często przy podjęciu tak ważnej decyzji i przemiany z miejskiego szczura na wiejską mysz, nie pojawiają się w naszych myślach podstawowe czasem różnice w życiu z którymi przyjdzie się zmierzyć na wsi.
Odgłosy. Dźwięki. Zazwyczaj nie zwracamy na nie uwagi będąc w mieście. Staramy się bardziej zapomnieć o nieustającym hałasie, w który wtapiamy się niezauważeni, czasem klaksonem pokazując światu że istniejemy. Ale nikt się nie budzi, co najwyżej zdenerwuje. A co za dźwiękiem idzie – wibracja, o której nie można powiedzieć, że harmonijnie i pozytywnie oddziałuje na naszą psychikę, i zdrowie. Opętanie dźwiękiem.
Na wsi zaskoczyć czasem może głucha, tępa cisza. Ale czy wówczas, czy na pewno będziemy się dobrze czuć sami ze sobą, ze swoimi tylko myślami, może nawet w przerażającym bezruchu tej ciszy? Jeśli pojawiają się dźwięki, mogą też nas zaskoczyć swoją intensywnością, dobijaniem się gdzieś do głębi naszego jestestwa mówiąc: „Zauważ mnie! Poczuj!”. To dźwięki Natury, najpiękniejszej muzyki świata…
Czasem pies zaszczeka tak głośno, że wydaje nam się, że to tuż pod naszym domem…, kogut zapieje, sowa gdzieś pohukuje, a wiosną bezlitośnie budzą radosnym świergotem ptaki, żaby dają koncert w oddali, słychać jak sąsiedzi kłócą się na sąsiednim podwórku oddalonym o kilkaset metrów… I nagle… słychać jak wiatr zbliża się i intensyfikuje… mocno szeleszcząc liśćmi wierzchołków drzew. Przeurocze. Kojący szum…
Zimą nie powinien dziwić nocny chrobot mysich ząbków w starych deskach, czy pozostawionym nierozważnie chlebku na stole…
Deszcz też brzmi inaczej…
Pogoda. Mam wrażenie, że w mieście pory roku, czy zmiany pogody mijają jakoś tak obok nas… My myślami w swoich sprawach, pracy, obowiązkach nie zwracamy szczególnej na pogodę uwagi, dopóki nagle nam się za kołnierz deszczu nie naleje…
Wieś żyje rytmami: rano – wieczór, dzień – noc, wiosna… – … zima, słońce – deszcz… każdy dzień przynosi trochę inny rytm pracy, uczy elastyczności. Gdy deszcz – chowamy się w pomieszczeniach, oby pod dachem, a gdy słońce wyjdzie zza chmur znów ruszyć można „w pole”.
Noc. Czasem tak czarna, że na wyciągniętej ręce przed siebie dłoni nie widać. Ale za to ile gwiazd na niebie?!
Pory roku wyznaczają kolejność i zakres niezbędnej do wykonania pracy. Gdy za sucho, rolnik czy ogrodnik martwią się, że jego rośliny słabną. Gdy deszczu za dużo, zastanawiają się czy rośliny oby zdrowe będą…
Zwierzęta. Może nas zdziwić i oczarować zarazem, gdy tuż przed naszymi oczyma, za oknem odbywa się niecodzienny spektakl – grupa bocianów zbiera się i przygotowuje do odlotu, lub gdy idąc do ogrodu w oddali widzimy „ni to krowę, ni konia”, a to klępa z młodym stąpa po gołym polu… Spotkania takie są magiczne. Dotyczyć nas też mogą równie nie częste „akcje” wiejskie – np. pogoń za lubiącą uciekać krową sąsiada…
Zdarzyć również się może, że przez nas mocno pielęgnowane kwiatki znikają w końskim pysku sąsiada, który właśnie przyjechał do nas z furą siana…
No i te robale wszędzie!!!
Smutne, i niestety częste są też wypady ludzi za miasto, by wcześniej kochanego i wypielęgnowanego, a już niechcianego pieska, czy kotka porzucić, w najlepszym wypadku puszczając go wolno, by mógł znaleźć sobie „nowy” dom…
Przypadki różne. Nagłe pozbawienie szczęśliwego mieszczucho-wieśniaka dostaw prądu na kilka godzin zmienić może sielankę w piekło, zwłaszcza gdy mamy np. do ukończenia ważny artykuł na tzw. „wczoraj”. I co wtedy?
Zimą pada śnieg, wszystko dookoła staje się pokryte piękną pierzynką z białego puchu, ale wraz z czasem, godzina po godzinie rośnie niepewność: czy uda się wyjechać jutro na 8 rano? Śnieg wyglądający tak niewinnie, czasem może przysporzyć nam potężnej harówki. Wszystko zależy od desperacji i czy wcześniej przygotowaliśmy się na ewentualność utknięcia na wsi na dni, a może nawet tygodnie…
Typowe miejskie wygody: regularny wywóz śmieci, ogrzewanie, bliskość sklepu nie przemawiają zazwyczaj za wiejskim stylem życia. A jeśli mamy dzieci, najbliższa (średnio oddalona o kilka kilometrów) szkoła też może nie w pełni nas satysfakcjonować…
Sklep. Centrum kulturalne obecnej wsi. Każdy sklep wiejski rządzi się swoimi prawami. Różne są ich godziny otwarcia, a w samych sklepach z reguły znaleźć można artykuły „pierwszej pomocy”, czyli: chleb, mleko, piwo, wino, musztarda… w związku z tym gotowym trzeba być na dłuższe wypady do miasta, by obskoczyć wszystkie punkty, zaopatrzyć się w większe ilości pożywienia na dłuższy okres czasu, skumulowanie spraw i załatwienie najważniejszych.
To tylko nieliczne uroki bycia „wieśniakiem”. A jeśli Ty wciąż marzysz o tym aby nim zostać, zastanów się choćby nad swoją reakcją, gdy nagle uświadomisz sobie, że właśnie przygotowana przez ciebie gorąca kawa nie dostanie mleczka czy cukru, najbliższy sklep jest 2km od twojego domku, pada deszcz, a za 5 minut go zamykają…
Monika Podsiadła