Posts Tagged ‘polikultura’
Trawniki vs ogrody obfitości
Trawniki vs ogrody obfitości
Postaram się, by ten artykuł nie był filozoficzny. Jednakże celem moim jest, aby każdy z nas sam zastanowił się nad swoim zachowaniem. Jak głęboko poddaliśmy się zewnętrznej modzie, nurtom publicznie promowanym i zestawił plusy i minusy obydwu postaw i może zweryfikował swoje działania. A może znajdziemy czysto praktyczne zastosowania jednej z obu stron i to przeważy w naszych zachowaniach, mając jednak na uwadze, że nic nie jest jednak do końca białe albo czarne.
Liczę na otwartą dyskusję i dogłębne zastanowienie się każdego z nas.
Nie ukrywam, sama nie popieram „kultury trawniczków”.
Spróbujcie na wstępie sięgnąć głębiej, znaleźć odpowiedź w swoim sercu. Zastanówcie się, gdzie tak naprawdę lepiej się czujecie. Na łonie natury, łące, lesie, czy np. na polu golfowym?
W którym miejscu lepiej siebie widzicie? W ogrodzie w wiejskim stylu, czy w ogrodzie zaprojektowanym przez projektanta pełnym iglaków dookoła?
Gdzie chętniej wypuścicie swoje dzieci? Na łąkę, do lasu, na typowo wiejskie podwórko, czy zieloną, równiutko przystrzyżoną trawkę, czy może płytkami lub betonem zagłuszoną ziemię?
Popatrzcie proszę również na swoje rachunki za kupowaną żywność. Ile wydajecie na jedzenie, które i tak w większości nie jest wiele warte, pochodzi najczęściej z drugiego końca świata i przetworzone jest tyle razy, poddane takim obróbkom chemicznym i często męczarniom fizycznym i psychicznym w przypadku zwierząt hodowlanych i pracujących przy jego obróbce robotników, że jest dużym ryzykiem moim zdaniem wkładanie tego do ust.
Jeszcze jedna sprawa związana z kupowaniem tak zwanej żywności: Ile czasu zajmuje Wam dojazd do obecnych „świątyń” zakupowych? Ile czasu spędzacie na spacerach w alejkach pełnych przetworzonych produktów? A ile czasu stoicie w kolejkach, by zapłacić za towar w tych sklepach? Czy pamiętacie jakie uczucia, jakie emocje i myśli macie w trakcie robienia zakupów? Jaki duch towarzyszy temu przedsięwzięciu?
A wszystko w imię niepobrudzenia sobie brudną ziemią rąk?
Wracając do trawników… Ile pieniędzy, ile nakładów środków finansowych i Waszej własnej pracy wkładacie w coś, co nie przynosi żadnych owoców, a jeszcze może szkodzić Wam i środowisku naturalnemu na pewno. Nieustająca walka z Naturą! Jak daleko jesteśmy my, jako ludzie w stanie posunąć się w tej walce, by w zamian za naszą ciężką pracę, pieniądze, wszelką użytą do tego, coraz to wymyślniejszą machinerię i chemię zostać wynagrodzeni kawałkiem swojego równiutko przystrzyżonego „raju”.
Ile czasu zajmuje nam ta walka z naturą? Ile energii paliw kopalnych zużywamy do tego dodatkowo? Ile zwierząt przez takie działanie traci swoje siedliska i miejsca żerowania? Czy spędzanie godzin na koszeniu, poddani szkodliwym wibracjom kosiarki i ogromnemu hałasowi można nazwać rekreacją? Można nazwać wypoczynkiem? W jaki sposób daliśmy sobie wmówić, że to jest dobre dla nas? Dlaczego być może ogół społeczeństwa zachowuje się w ten sposób i uznaje to za konieczność? Czyż nie jest to chore?
Nie lepiej by było zaprzestać takich działań?
Dlaczego boimy się natury?
Jesteśmy częścią tej natury czy nie?
Jak widzę gdzieś równiutko przystrzyżoną trawę od razu przychodzi mi namyśl obrazek, na którym dzieci wchodzące do klasy mają ociosywane równiutko głowy…
Ok. Może za dużo naraz.
Teraz powiem Wam, że prowadząc naturalny ogród, z którego mamy swoje zdrowe warzywa, owoce, zioła nie wymaga tak naprawdę od nas zbyt wiele czasu tygodniowo. Myślę, że wszyscy ogrodnicy, którzy zajmują się ogrodami podzielą moje zdanie. Na pewno mniej czasu spędzimy pracując w ogrodzie, niż w czasie zakupów, a więcej czasu spędzimy delektując się i ciesząc wśród natury. Owszem, są okresy intensywniejszych prac, ale dobrze zaprojektowany i zarządzany ogród nie sprawia nam większych utrudnień.
Wchodząc do ogrodu pełnego warzyw, ziół, kwiatów, a nawet sadu – jakie macie odczucia? Jak takie miejsce na Was wpływa? Czy zwróciliście uwagę na swój pogłębiony oddech?
A zapachy? Czujecie jak wszystko pachnie? Ile zapachów wyczuwacie przechodząc z miejsca na miejsce? Czujecie te zmieniające się wonie?
A jaki jest smak zerwanych owoców?
Ile barw? Ile kształtów? Ile życia dookoła?
Czy czujecie pojawiające się odprężenie?
Własna uprawa daje nam zdrowie. Po pierwsze ruch na powietrzu, naturalna gimnastyka (a nie w zapoconych siłowniach), różnorodność ruchów, pogłębienie oddechu, a przez to dotlenienie naszych organizmów – to są przeogromne i niedoceniane plusy. Dlaczego to nie jest lansowane w mediach?
Po drugie warzywa przez nas uprawiane oddają nam co najlepsze. Podnoszą nasza odporność! Odżywiają nasze organizmy. Dodają nam energii witalnych! Dzięki temu dostajemy wszystko to, czego niekoniecznie możemy się spodziewać po przetworzonych produktach z półek sklepowych.
Oszczędności? Bardzo duże! Nie tylko w postaci obecnych wydatków, ale też przyszłych: na lekarstwa!
Inwestycja? Własna praca, która staje się przyjemnością, trochę nasion i narzędzi ręcznych.
A reszta? Nasza inwencja twórcza, dzielenie się wiedzą i plonami z przyjaciółmi, powrót do bardziej „ludzkich” postaw względem siebie, powrót do działań wspólnotowych.
Ogrodnicy nie prowadzą wojen, bo mają wszystko to co potrzeba i nie zazdroszczą innym, mając wszystko co potrzeba im do życia nie mają powodu do zachowań agresywnych, wręcz przeciwnie – dzielą się darami natury dzięki obfitości, którą są otoczeni. Natura uspokaja, wycisza, daje przestrzeń na twórcze myślenie…
Aby to osiągnąć wkładamy tylko swoją własną pracę, wspieramy naturalne procesy, dokładając nasze przemyślane działania. Natura za nas sama działa.
Nie potrzebujemy hektolitrów sztucznych nawozów, szkodliwych oprysków. Na każdy problem znajdzie się w naturze odpowiedź. Zapomnieliśmy o tym. Tak jak w permakulturze mówi się często o obserwacji i o tym, by dać pole do działania samej naturze. Przestać walczyć. To są bezowocne działania ludzkiej niewiary w naturę, a przez to także brak wiary w siebie i wyniszczanie siebie bez opamiętania. Zabetonowywanie przyrody, ale też własnych uczuć i myśli, zabijanie różnorodności czy biologicznej czy innej. Do czego to może nas doprowadzić?
Dzięki nadbudowie cywilizacyjnych „zabawek” do niszczenia natury czujemy się bezpieczniejsi. To tylko iluzja bezpieczeństwa!
Jedno jest pewne, jeśli zaczniecie na powrót uprawiać ogrody, zostaniecie obdarzeni przez naturę niewspółmiernie do nakładów. Na Waszym stole zagości wiele zapomnianych już smaków z dzieciństwa. Zauważycie jak tak naprawdę wiele leków na pospolite dolegliwości możecie znaleźć rosnące blisko siebie (należy na to zwrócić szczególną uwagę, bo często tzw. chwasty rosnące na naszej posesji w dużej ilości, to często lekarstwa dla nas, na choroby, których możemy nie być jeszcze świadomi). Ile, okazać się może, materiału budulcowego mamy na działce z roślin, które dawniej posadziliśmy. A ile dodatkowego opału? A ile odpadów z kuchni nie ląduje w zwykłym śmietniku szkodząc środowisku, tylko trafia na nasz kompostownik, by potem służyć jako nawóz w ogrodzie? Natura nie tworzy śmieci. Wszystko jest w obiegu, by coś innego mogło z tego korzystać.
A jakie są nasze zachowania? Jak my przyczyniamy się do tego by ktoś inny, następne pokolenia roślin, zwierząt i nasze dzieci mogły również korzystać z takich podstawowych rzeczy jak zdrowa woda, zdrowe powietrze i dobre, odżywcze pożywienie?
Monika Podsiadła