Produkcja czy uprawa żywności?
Produkcja czy uprawa żywności?
Nasza współczesna cywilizacja jest w prostej linii spadkobierczynią rewolucji przemysłowej, która miała miejsce w Anglii XVIII wieku. Praca nakładcza i wielkie manufaktury stały się wzorem dla seryjnej produkcji dóbr, przedmiotów i usług, a ten technologiczny trend potaniający wytwarzanie dóbr przeszedł na tak zwaną „produkcję” żywności. Obecnie mówi się zarówno o produkcji zbóż, jak i produkcji cieląt, świń, kurczaków, itd.
Szybki zysk kapitalistów i bankierów, którzy zawładnęli wszelkiego rodzaju fabrykami przedmiotów oraz żywności, wzrastająca liczba ludności na świecie podyktowały szalone tempo rozwoju tego rodzaju wytwarzania dóbr, a co za tym idzie również zatrważającego tempa eksploatacji złóż naturalnych Planety oraz postępującą dewastację środowiska naturalnego. Dołączyła się do tego fałszywa ideologia nieustannego, nieograniczonego rozwoju, także obecnie prosperity danego kraju, i „dobrostan” jego ludności mierzy się jedynie wzrostem PKB, czyli przychodu krajowego brutto.
Całe narody wplątane w tą rozpędzoną, bezduszną maszynerię zostały wmanipulowane w bezustanny wysiłek i konkurencyjny wyścig do pieniądza i wygód życia, gdzie nie ma czasu nawet na refleksję nad jego podstawowymi celami. W ten sposób w skrócie można podsumować obecną cywilizację techniczno- konsumpcyjną.
Edukacja naszych dzieci jest głównie podporządkowana produkcji, jej celom, a także konsumpcji, której poziom ma określać status społeczny, i która ma zaspokajać wszelkie potrzeby człowieka na tej Planecie.
W ten sposób odcięto niezmierzony obszar wymiarów duchowych możliwych w ludzkim rozwoju, zarówno jednostki jak i społeczeństw, podpierając się trywialnym, dalekim od praw Natury i Kosmosu systemem materialistycznym.
Straciliśmy osobistą wolność, zdrowie, więź z naturalnym środowiskiem – czyli podstawowe czynniki stanowiące o poczuciu spełnienia i sensowności naszego życia.
Dla wygody maszyn coraz większe obszary ziemi obsiewane są monokulturami, które straciły swoją witalność i podstawową biologiczną użyteczność odżywczą. Monokultury nasycane są szkodliwymi dla zdrowia związkami chemicznymi, truciznami mającymi stanowić „ochronę” roślin przed szkodnikami. To samo dotyczy masowej produkcji zwierząt hodowlanych, które są traktowane w sposób bezduszny, pozbawione jakichkolwiek praw do normalnej egzystencji i naturalnego rozwoju.
Jakże inne było podejście do upraw i do hodowli zwierząt jeszcze sto lat temu? Nie wspominając tu o starożytnych cywilizacjach, które szanowały wszelkie przejawy życia i dzięki temu mogły utrzymać swą egzystencję tysiące, a nie dziesiątki lat bez wizji autodestrukcji.
Skoro pożywienie i to co wprowadzamy do naszych organizmów straciło sakralny wymiar komunii i komunikacji z Naturą, tak samo straciliśmy wszelkie współczucie dla zwierząt. Świat stał się dla nas zewnętrznym, niebezpiecznym tworem, z którego tylko na chwile, na krótki okres największej aktywności naszego życia, kiedy jeszcze jesteśmy zdrowi, możemy „wyrwać” dla siebie lepsze kąski dla zaspokojenia naszego pragnienia przyjemności i satysfakcji podyktowanych przez reklamy i mass media, które kształtują naszą świadomość.
Odzyskanie poczucia jedności ze światem, odzyskanie poczucia głębokiej satysfakcji, stanu błogości z samego powodu istnienia jest coraz trudniejsze i dla większości ludzi, obecnie właściwie niemożliwe. A przecież taki stan jest właściwie stanem naturalnym i możemy jeszcze go obserwować u zwierząt żyjących na wolności lub tych, które żyją w dobrych warunkach wokół naszych domów i ogrodów, i które potrafimy otoczyć miłością i opieką.
Jedynie powrót do ogrodów, do bioróżnorodności, odtworzenia zniszczonej tkanki lasów mógłby uratować nas przed wizją totalnej katastrofy cywilizacyjnej. Nie potrzeba ani żadnych apokaliptycznych zajść, kosmicznych katastrof, czy nuklearnych wojen, aby samo tempo rozwoju technicznej, konsumpcyjnej cywilizacji doprowadziło do totalnego załamania w ciągu najbliższych 30, 40 lat na naszej Planecie.
Wszczepiono nam poczucie ciągłego pośpiechu, konkurencji, tego, że musimy coraz więcej obowiązków nakładać na siebie i coraz więcej się starać ponad siły, aby przetrwać i aby ostatecznie wyprzedzić innych.
Kooperacja i współdziałanie, przyjaźń, solidarność, wsparcie i wzajemna bezinteresowna pomoc wydają się dzisiaj archaicznymi i bezużytecznymi hasłami oderwanymi od realnej rzeczywistości. Jednak w tym wyścigu boleśnie odczuwamy, że czegoś nam w życiu brakuje i nawet trudno nam samym określić czego…
Sterowani przez mass media i hodowani na sztucznej, skażonej żywności, lub tej która pochodzi z nadmiernego okrucieństwa wobec zwierząt – jak możemy być szczęśliwi i pełni pogodnych myśli?
W nagrodę za postęp mamy ciągły stres i tylko chwilowe momenty satysfakcji, kiedy otrzymujemy zapłatę za nasz trud lub osiągamy upragnione rzeczy.
Powrót do niespiesznego cyklu Natury, kontakt z przestrzenią ogrodów i samo dotknięcie ziemi obdarza nas głębszym poczuciem życia oraz spokoju, który nie wynika z komfortu i braku zewnętrznych zagrożeń, ale jest głębszym spokojem bezpośredniego istnienia w strumieniu zdarzeń.
Pokarm biologicznie wyhodowany, najlepiej przez nas samych darzy nas energią witalną, która jest też jedynym, podstawowym źródłem zdrowia i dobrego samopoczucia.
Ilość nie oznacza jakości. Estetyczny, standaryzowany wygląd warzyw i owoców, który oferuje nam ich masowa produkcja, w żadnym wypadku nie jest miernikiem przydatności do spożycia i zawartości elementów witalnych. Podstawowe witaminy, minerały, energia, enzymy znajdują się jedynie w biologicznych produktach wyhodowanych na zdrowej glebie ogrodów o bogatej różnorodności.
Roztaczając opiekę nad roślinami, drzewami i krzewami, nawiązujemy z nimi subtelny, niewidzialny kontakt energetyczny, który jest bardzo osobisty i intymny. A rośliny odwdzięczają się przesłaniem odpowiedniej dla naszego organizmu, unikalnej energii w zamian za dobre ich traktowanie i opiekę. Takie podejście wiąże się również z ograniczeniem naszej zachłanności w stosunku do pokarmów, rzeczy, które możemy chwilowo posiadać i innych „dóbr doczesnych”.
Skromność, świadome ograniczenie swoich potrzeb, uproszczenie życia daje nam czas na głębszą refleksję, jest kluczem do otwarcia głębokich sfer naszej psychiki, naszego ducha, których istnienia wcześniej mogliśmy nawet nie podejrzewać.
Podejście permakulturowe, stałej i stabilnej kultury, nie zawierającej w sobie zalążków destrukcji daje nam szansę na stworzenie coraz silniejszej opozycji w stosunku do inwazyjnego i szkodliwego paradygmatu produkcji na rzecz powrotu do humanistycznych wymiarów upraw i hodowli bez przymuszania ziemi do rodzenia, bez przemocy i zniewolenia innych istot, a tym samym samych siebie.